Cały „Inny świat” można uznać za zbiór opowieści biograficznych. Grudziński w swojej książce opowiada przede wszystkim własną historię, ale sporo uwagi poświęca także swoim towarzyszom niedoli. Źródłem wiedzy o współwięźniach są rozmowy z nimi, Grudziński powtarza też opowieści zasłyszane od innych. Wiele tematów, które porusza w nich narrator, było zabronione, ich poruszanie groziło przedłużeniem wyroku, a nawet śmiercią. Często blokowało to rozmówców, ale szczera rozmowa była okazją do wyrwania się z tragicznej atmosfery obozu. Opowieści snute przez narratora są od siebie niezależne, dlatego książkę można określić mianem zbioru mikronowel biograficznych. Wspólna dla nich jest postać narratora – Grudzińskiego. Poza tym w powieści przeplatają się historie ukazujące różne typy ludzi i ich postawy w sytuacjach ekstremalnych: Gorcewa, “Zabójcy Stalina”, trzech Niemców – Hansa, Stefana i Ottona, Michaiła Kostylewa, Michaiła Stiepanowicza W., Niemca S., Pamfiłowa, Rusto Karinena, Sadowskiego, M., ten artykuł?TAK NIEUdostępnij
To już ostatni dzwonek żeby skorzystać z naszej Ultra Promocji! Tylko do końca dnia możecie skorzystać z kodu i kupić wybrane baterie i zasilacze 15%
Relacje Gorcewa z innymi więźniami nie były najlepsze. Odnosił się do nich z wyższością, traktując swój pobyt jako chwilowy. Kiedy pewnego wieczora Rosjanin posprzeczał się z grupą „nacmenów” (osadzonych z Azji), doszło do bójki. Poraniony mężczyzna udał się do „łazarietu”. Tam jednak otrzymał tylko chwilową pomoc.
Głód, głód… Potworne uczucie, zamieniające się w końcu w abstrakcyjną ideę, w majaki senne, podsycane coraz słabiej gorączką istnienia. Ciało przypomina przegrzaną maszynę, pracującą na zwiększonych obrotach i zmniejszonym paliwie, zwłaszcza gdy w okresach przesilenia zwiotczałe ręce i nogi upodabniają się do starganych pasów transmisyjnych. Jaka jest granica jego działania, poza którą chyląca się do upadku godność ludzka odzyskuje na nowo swą zachwianą równowagę? Nie ma żadnej. Nasz barak wypływał na bezksiężycowe morze ciemności i niby okręt widmo uciekał ścigany co nocy przez śmierć, unosząc pod swym pokładem śpiącą załogę skazańców. W sferze uczuć ludzkich istnieje dziwne zjawisko, które jest czymś więcej niż zwykłym przyzwyczajeniem, bo prawie samobójczym prawem bezwładu psychicznego. Chcę przez to powiedzieć, że na samym dnie nędzy ludzkiej zdarzają się chwile, kiedy każda możliwość zmiany – choćby to nawet miała być zmiana na lepsze – wydaje się czymś ryzykownym i niebezpiecznym. Bardziej realnie niż dotąd również uprzytamniałem sobie w rzadkich chwilach przytomności umysłu smutek i gorycz umierania, usiłując na próżno przypomnieć sobie całe dotychczasowe życie, jak gdybym szukał pociechy w tej możliwości spojrzenia po raz ostatni w twarz człowieka, który nosił niegdyś nazwisko moje nazwisko – był mną. Ze wszystkich objawów śmierci ten proces odłączania się od własnej osobowości jest chyba najstraszniejszy i najbardziej sprzyja nawróceniu. Cóż bowiem pozostaje, jeśli się nawet nie wierzy, że kiedyś, na tamtym brzegu wędrówki ziemskiej, nastąpi na powrót cudowne przeniknięcie się ciała porzuconego na deskach cierpienia i wyciekającej zeń jak krew z żył treści życia. Były to chwile, kiedy żałowałem, że zeskorupiawszy w obozie, nie potrafię się modlić; byłem jak jałowa, wysuszona na żużel i spękana w słońcu pustynnym skała, z której dopóty nie wytryśnie żywy zdrój, dopóki jej nie dotknie cudowna laska. strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 -Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij
. 197 73 212 247 654 375 772 538